Obóz nad Rospudą
W niedzielę (25 lutego2007) pojechaliśmy do obozu „ekologów” nad Rospudę. Zawieźliśmy trochę żywności oraz koce, karimaty i baterie. Wszystko to udało się nam kupić dzięki wsparciu finansowemu członków i sympatyków TP „Bocian”, oraz środkom zebranym w ramach akcji 1% podatku dla OPP. Dojechaliśmy na miejsce koło południa, akurat w momencie oblężenia obozu przez niezadowolonych mieszkańców Augustowa. Augustowianie przynieśli krzyże oraz znicze - symbolizujące ofiary ruchu drogowego w mieście. Krzyczeli i prowokowali wyzwiskami. Nie doszło na szczęście do starcia. W obozie panowała cisza. Było tam tylko kilkanaście osób, bo jak się potem dowiedzieliśmy resztę odesłano na spacer nad rzekę, aby uniknąć niepotrzebnych awantur. Około godziny 16.00 wszystko się uspokoiło i obóz zapełnił się przyjaznymi ludźmi.
Obozowe śniadanie. Fot. A. Tarłowski
Obóz zorganizowany przez Greenpeace Polska znajduje się w sąsiedztwie wsi Szczerba. Pierwsze namioty rozbito 12 lutego, tuż po podpisaniu decyzji zezwalającej na rozpoczęcie budowy obwodnicy Augustowa w najszerszym miejscu doliny Rospudy. W lesie wśród drzew i śniegu stoi kilkadziesiąt namiotów. W jednym z nich zorganizowano magazyn żywnościowy, w innym pali się obozowa koza i śpią największe zmarźluchy. Polowa toaleta została również zabezpieczona namiotem.
Centrum obozu to trzy metalowe beczki, w których cały czas płonie ogień. Na ławach rozstawionych wokół można usiąść, porozmawiać i ogrzać zmarznięte ręce i stopy. Spożywane są tam posiłki, przyrządzana jest herbata, wspólnie czytana prasa. Kuchnie zorganizowano w zaprzyjaźnionym gospodarstwie i kilka osób pracuje tam stale, a posiłki dostarczane są na miejsce samochodem terenowym. Przy wejściu do obozu stoi tablica informacyjna, na której są przypinane artykuły prasowe dotyczące Rospudy, wszyscy mają więc najświeższe wieści z kraju. Przy drodze prowadzącej do obozowiska stacjonują wozy transmisyjne stacji telewizyjnych, w samym obozie ustawiono na stałe kilka kamer, reflektorów i monitor z podglądem obrazu telewizyjnego z TVP3. Sytuacja wokół Rospudy i akcji protestacyjnej jest komentowana na żywo, wprost z obozu, co kilka godzin. Na miejscu i w okolicy jest pełno dziennikarzy, fotoreporterów i kamerzystów dokumentujących na bieżąco każdy szczegół obozowego życia.
Wokół obozu i na jego terenie rozmieszczono stanowiska nadrzewne – na drewnianych platformach rozbito namioty. W przypadku gdyby ruszyły prace budowlane, ludzi z drzew nie uda się przepędzić. Między tymi stanowiskami rozciągnięte są liny. Tworzą one sieć komunikacyjną – pozwalającą na przemieszczanie się na wysokości. Strategiczne drzewa oznaczono. Na pniach widnieją kartki z napisem – „Człowiek na drzewie, ścięcie grozi śmiercią”. Alpiniści przebywają na drzewach cały czas, na zmianę, według ustalonego wcześniej grafiku tak aby nie dać się zaskoczyć na ziemi. W pogotowiu jest także odpowiedni zapas grubych łańcuchów. W dzień i w nocy, w pewnej odległości od obozu rozstawieni są ludzie pełniący straż. Mają za zadanie w porę ostrzec obóz przed atakiem. Policja jest tam również stale obecna, przez całą dobę przy wjeździe do obozu stoi radiowóz. Z policją panują przyjazne stosunki, w końcu marzną tak samo jak przyrodnicy.
Przez cały czas do obozu przychodzą goście. Jedni żeby obejrzeć i zrobić zdjęcia, inni żeby porozmawiać. Czasem przynoszą jedzenie i odzież, w najgorsze mrozy mieszkańcy okolicznych wiosek przynosili własną pościel i poduszki, gotowali gorące posiłki, aby zapobiec osłabieniu uczestników akcji. Codziennie ktoś z gospodarzy odwiedza obóz i sprawdza czy czegoś nie potrzeba. Ostatnio zbulwersowała ich akcja Samoobrony z krzyżami. W obozie panuje spokojna i przyjazna atmosfera. Wbrew panującym opiniom, w mieście jest bardzo wiele osób, które popierają nasz protest. Przychodzą by dodać otuchy, a zdarzają się i tacy, którzy przybywają, żeby przekonać do swoich racji, a wychodzą przekonani o słuszności protestu. Jak twierdzą brak jest rzetelnej i obiektywnej informacji w mediach.
W obozie panuje ciągła wymiana składu, można szacować, iż w akcji wzięło udział ponad 300 osób, w kulminacyjnym momencie nocowało ok. 100 osób. Organizatorzy musieli prosić w końcu o nie przyjeżdżanie bez uprzedzenia, bo przygotowanie wszystkim ciepłych posiłków zaczęło być kłopotliwe przy tej ilości ludzi. Na miejsce opuszczających obóz przybywają nowi. Podczas naszego pobytu przyjechało z Wrocławia trzech właścicieli restauracji. Zamknęli oni swój lokal, zabrali do pociągu 70 kg produktów i zamierzają gotować obozowiczom. Zapowiedzieli na wieczór wielką ucztę. My spotkaliśmy tam również kilkoro znajomych. Byli ludzie z Działdowa – sympatycy TP „Bocian”, Jagoda – „forumialna” koleżanka z małopolski i znajomi z CMOK–a i z SISKOM-u.
Obóz usytuowany jest kilkaset metrów od Rzeki, która płynie teraz wąskim dwumetrowym nurtem. Reszta skuta jest lodem, co umożliwia wycieczki po torfowisku. Idąc od obozu w stronę rzeki mija się setki drzew oznaczonych do wycięcia. Przykry to widok… szczególnie, że tak naznaczone będą latami straszyć turystów. Szkoda farby panie Szyszko.
27 lutego 2007 r.
Podyskutuj o tym na Forum:
Chrońmy Rospudę
Podziel się artykułem
Komentarze / 0
musisz zalogować się, aby dodać komentarz... → Zaloguj się | Rejestracja